środa, 21 grudnia 2016

Trudny temat

" W tym roku poszłaby do przedszkola. Często wyobrażam sobie mała dziewczynkę z warkoczykami, która mówi do mnie : "mamo". Ale dziewczynki nie ma. Zostały tylko zdjęcia USG."

Tak pewna kobieta pisała, 3 lata po poronieniu. Poronienie to strata ciąży do 22 tygodnia. W Polsce liczba poronień samoistnych szacunkowo wynosi ponad czterdzieści tysięcy w ciągu roku.
Poroniłam. Nie piłam w ciąży alkoholu, nie podnosiłam ciężkich rzeczy, nie brałam narkotyków, nikt nie uderzył mnie w brzuch . Nie była to więc wina ani moja, ani czyjaś, ani kara boska. Po prostu, poroniłam. To się zdarza. A może nawet więcej. To się dzieje wokół nas, codziennie, lecz nikt tego nie widzi, a mówienie o tym najczęściej wprowadza rozmówców w zakłopotanie. Poroniłam. Tak jak wiele kobiet, które mijane codziennie na ulicy skrywają w sobie ten sam sekret, ponieważ jest to bolesne, ponieważ jest to osobiste, ponieważ o tym się nie mówi.
Jeszcze jakiś czas temu ciąża, poród i dziecko były dla mnie bardzo odległym tematem. Skupiona na związku, pracy i codziennym życiu, nie myślałam o powiększeniu rodziny. Wokół rodziły się dzieci. Jedno, drugie, trzecie, ósme.  Jak w Polsce można mówić o niżu demograficznym, gdy wchodząc na portale społecznościowe, z co drugiego zdjęcia patrzy na Ciebie uśmiechnięty bobas? Tak, przez ostatnie lata wokół mnie rodziło się mnóstwo dzieci. Rodziły moje koleżanki, znajome z pracy, znajome znajomych, kuzynki. Zachodziły w ciążę i rodziły. Przecież to takie naturalne, tak już jest. Ciąża, poród, dziecko. Kiedy przyszedł czas na mnie, też wydawało się to normalne. Na początku trudno było w to szczęście uwierzyć, ale później już się przyzwyczaiłam do myśli, że teraz ten schemat dotyczy mnie. Ciąża, poród, dzieci. Nie przewidziałam jednak, że schemat ten może być tak łatwo zaburzony. A u mnie zaburzony został nie dość, że łatwo, to jeszcze dotkliwie. Poroniłam.
Przed stratą dzieci, widząc kobiety w ciąży, uśmiechałam się w duchu myśląc, że niedługo ja będę chodzić sobie ulicami zadowolona, szczęśliwa, piękna. Tak, kobiety w ciąży są piękne. Każda z nich wydawała mi się niemalże anielska. Po zabiegu, idąc ulicą, patrzyłam na nie inaczej. Też chciałam mieć taki brzuch pełen miłości.
Gdy ludzie słyszą o poronieniu, w ich oczach widać nieodgadnione emocje. Z czym to się kojarzy? Stoi sobie kobieta, nagle bach, między nogami zaczyna jej tryskać krew, jakby ją ktoś postrzelił. Szybka akcja, przyjazd do szpitala, kobieta trzyma się za brzuch, poroniła. Albo kobieta dźwiga sobie ogromny worek z ziemniakami. Nagle bach, znowu te hektolitry krwi między nogami, poroniła. Albo spada ze schodów, poroniła. Zawsze musi się coś stać, musi to być spektakularne, a każde z tych poronień trwa tyle, że właściwie przed przyjazdem do szpitala jest już po wszystkim. A jak już nie ma takiej dynamicznej akcji, to i tak kobiety wina, bo wątła i słaba i ciąży nie utrzymała. Tak, to się zapewne zdarza, na pewno wiele z nas przeżyło to w taki sposób. Ale nie wszystkie. Jak rozmawiać z ludźmi, którzy o to pytają, a wiedzę na ten temat czerpią z amerykańskich filmów? Mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie czas, kiedy społeczeństwo zda sobie sprawę, czym jest poronienie. Ciąże obumarłe to już w ogóle jakaś abstrakcja. Jak można poronić, a nie jechać na sygnale na pogotowie? Jak można przed poronieniem wrócić do domu, wziąć prysznic i spokojnie przygotować rzeczy do szpitala?  Jak można na poronienie czekać parę dni, gdy podawane tabletki nie działają? No i jeszcze jest jakiś zabieg. A gdzie ta tryskająca krew na prześcieradle, panika i zabijające wyrzuty sumienia, bo przecież „Po co ja myłam te okna w całym mieszkaniu, skoro byłam w ciąży?”  Ja nie sikałam krwią po mieszkaniu,  nic nie wiedziałam. Żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazywały na to, że straciłam dziecki. A mimo to poroniłam. W sumie to chyba nawet mogę powiedzieć, że samo poronienie było zaplanowane przeze mnie i mojego ginekologa. Została mi wskazana dokładna godzina, kiedy lekarz wyczyści mnie ze wszystkiego, co w ostatnim czasie przynosiło mi szczęście. Może nie wyglądało to tak spektakularnie, jak się niektórym wydaje, może czekałam na to chodząc po szpitalnym korytarzu, modląc się, żeby już było po wszystkim, może nie spełnia to wyobrażeń patrzących na mnie ludzi, a jednak poroniłam.
Spuszczona głowa i błądzący wzrok to częste zachowania, jakie potem oglądałam. Dlaczego? Wiem, że usłyszenie takiej wiadomości od kobiety, która była w ciąży, a już nie jest, nie jest niczym przyjemnym. Ale dlaczego ludzie zachowują się, jakby usłyszeli jakieś najgorsze przekleństwo świata? Czy po poronieniu kobieta nie czuje się już wystarczająco źle? Tak jak po śmierci kogoś bliskiego. Przecież to bardzo podobne sprawy. Na śmierć w rodzinie ludzie potrafią normalnie zareagować. Uwierzcie, odwracanie wzroku i spuszczanie głowy jej nie pomaga. Zwykłe „Przykro mi” wypowiedziane prosto w oczy było by o niebo lepsze. Albo zwykłe „Dzień dobry” z uśmiechem na ustach. Wielu ludzi właśnie tak robi. Bardzo chciałabym, żeby udało się to w znaczącej ilości przypadków. Nie kłap bezmyślnie językiem, nie mów, że młoda jestem i jeszcze niejedno dziecko urodzę, bo to bez sensu, to nie pomaga, a wkurza. Chciałabym również, żeby ludzie przestali pytać. Jeżeli będę chciała, sama powiem, co się stało. Jeżeli nie mówię, nie pytaj. My mamy za sobą wystarczająco dużo przeżyć. Chyba każda z nas chociaż przez sekundę zastanawiała się, czy zrobiła coś złego, czy to nie ona zaszkodziła dziecku. Co gorsze, kobiety po poronieniu czują się winne tego, że zawiodły. Przecież roniąca kobieta nie spełnia swojego cholernego obowiązku urodzenia zdrowego dziecka. No i zawsze to jest jej wina, bo chora, bo za słaba, albo za mało o siebie dbała. Świadomość społeczeństwa w tym temacie jest naprawdę znikoma. No i nie daj Boże nigdy nie podawaj  siebie jako dobrego przykładu dla kobiet w ciąży. Chyba nie jesteśmy dla innych pozytywnym przykładem. Poroniłyśmy, nasze ciąże się źle kojarzą
Poroniłam. Tak jak wiele z Was. Dzieje się to codziennie. Ronią młodsze, starsze, bogate, biedne, sławne, szare myszki. To może spotkać każdego. Ja również przez to przeszłam, a gdybyś mnie zobaczyła, nigdy byś nie wiedziała.  Ja już się tego nie wstydzę. Najprawdopodobniej idąc ulicą mijasz codziennie osoby, które to przeżyły. One nie wyglądają inaczej, nie mają znaków szczególnych, są takie, jak Ty. Nie noś w sobie poczucia winy, bo przeżyłaś już wystarczająco dużo. Masz prawo do smutku, nawet jeżeli dziecku nie zdążyło jeszcze zabić serce. Masz prawo do informacji i do godnego traktowania w szpitalu. Poroniłaś, spotkała Cię tragedia, i wcale nie musisz być silna i dzielna. Nie musisz odpowiadać na wścibskie pytania, jednak jeżeli już ktoś pyta, niech będzie gotowy na odpowiedź. Poroniłam 4 razy, potrafię już o tym mówić.
I tylko czasem wyobrażam sobie dwie małe dziewczynki z loczkami mówiące do mnie "mamo".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz