wtorek, 28 lutego 2012

"Rupieciarnia na końcu świata" - A. Mańczyk

        Moje pierwsze skojarzenie? Kolejne love story, w którym zakochana nastolatka borykać się będzie z niezrozumieniem ze strony otoczenia. Owszem, zakochana nastolatka jest ale na tym kończą się wszystkie podobieństwa. Poza zakochaną nastolatką w historii występują dwie babki-czarownice, sklepik z rupieciami, stary dom, wredna koleżanka i głęboko skrywana rodzinna tajemnica. Czego chcieć więcej? Dla mnie tyle  wystarczy:)
       Po rozwodzie rodziców Maryla wraz z mamą przenoszą się z gwarnej Warszawy do rodzinnej miejscowości matki - Tomaszowa. Na miejscu nie czeka ich jednak gorące powitanie. Babki są niezadowolone można powiedzieć, że wręcz wściekłe zaistniałą sytuacją, dom stary a matka Maryli wyraźnie coś ukrywa....
        Agata Mańczyk w swojej powieści stopniowo rozwija akcję, pojawiają się nowe wątki, które coraz bardziej zaciekawiają czytelnika. Rozwiązanie zagadki też nas zaskakuje, gdyż okazuje się zupełnie inne niż się spodziewaliśmy.
          Gorąco polecam tę książkę. Ma swój klimat, któremu pikanterii dodają wredne staruszki ( o ile w ogóle możemy je nazwać staruszkami), tajemnicza fotografia i naprawdę dobrze skonstruowana zagadka. Myślę ,że nie jest to ostatnia książka Pani Agaty, po którą sięgnę.

Ocena: 9/10
stron: 544

poniedziałek, 27 lutego 2012

Top 10/Dziesięciu pisarzy, którzy powinni wydać nowe książki!

Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.

Dziś przyszła pora na... Dziesięciu pisarzy, którzy powinni wydać nowe książki!

Zabawę zaczerpnęłam z blogu Kreatywnej. Spodobała mi się bardzo, także do dzieła! :)




Anne Bishop - i co ja mam napisać? że zakochałam się w świecie krwawych? że wszystkie dziewięć tomów dotyczących rodziny Sa Diablo traktuję jak świętość? :) Wiem, że autorka pracuje nad nową serią, a " Świt zmierzchu" zakończył serię o Sadim, Setanie, Lucivarze i reszcie. Przyznam, że traktuję to jako małą zdradę świata krwawych aleteż  z niecierpliwością czekam na  kolejne pozycje Pani Bishop :))


 Marta Kisiel - zdecydowanie brakuje mi Szczęsnego, Licha, Zmory, Utopców i całej menażerii z Lichotki.  Uwielbiam i nic na to nie poradzę:) Mam nadzieję, że Pani Marta pokusi się o kontynuację " Dożywocia" :)







Magdalena Kordel - lubię Malownicze. Często do niego wracam i za każdym razem czuję się w nim dobrze:) Wiem, że w chwili obecnej Pani Magdalena coś tworzy, także pozostaje tylko czekać..byle nie za długo:)









Joanna Chmielewska- tak, tak wiem, że jej ostatnie książki są coraz słabsze i nie ma porównaia do tych początkowych. Mimo wszystko jestem jej wierna od lat i zawsze, kiedy mam zły humor sięgam po jej pozycje, a wtedy smutek mija:). Bardzo chętnie spotkałabym się ponownie z Alicją, Joanną i poczytała o ich zwariowanych przygodach.




Maciej Grabski - może to co teraz napiszę wyda się dziwne ale chcę Księdza Rafała! Bardzo chcę! I to jak najszybciej:) Trochę za mało mi Gródka, wsi spokojnej, wsi wesołej ( tylko w założeniu:) ). Miejmy nadzieję, że Pan Maciej również poczuje ten niedosyt i napisze kolejną pozycję o losach sympatycznego księdza.








Małgorzata Gutowska- Adamczyk - lubię sagi rodzinne. "Cukiernia pod Amorem" wpasowała się w mój gust  i z wielką chęcią poczytałabym coś jeszcze w tym stylu.















Małgorzata Musierowicz - jest to autorka, która wprowadziła mnie w świat książek. Pamiętam, że po przeczytaniu " Szóstej klepki" natychmiast pobiegłam do biblioteki i domagałam się kolejnych książek tej Pani. Było to...dawno, dawno temu:)                       Z niecierpliwością czekam na kolejne pozycje Pani Małgorzaty.






J.K. Rowling- z dużą przyjemnością przeczytałam wszystkie części Harrego Pottera i jego magiczny świat naprawdę mnie wciągnął. Mam nadzieję ,że Pani Rowling napisze jeszcze coś równie magicznego. 







Małgorzata Kalicińska - lubię ciepło, które promieniuje z jej książek. " Dom nad Rozlewiskiem", " Widok z mojego okna" czy "Fikołki na trzepaku" to pozycje, do których często wracam. Po prostu lubię to i czekam na kolejne książki Pani Małgosi.




    Gail Carriger - tak,wiem, że pisze, że ma w planach nowy cykl ale co z tego skoro nie mogę się doczekać?:) Niech wydaje kolejne pozycje i to jak najszybciej:)

piątek, 24 lutego 2012

Stosik na koniec lutego:)

















Stosik na koniec lutego:) Jest on dość bogaty objętościowo,myślę więc, że także część marca będzie mu poświęcona:)

1. "Księga wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa" Arthura Conana Doyle'a - urzekło mnie wydanie tej książki:)

2. "Rupieciarnia na końcu świata" Agaty Mańczyk

3. "Żony i córki" Elizabeth Gaskell - uwielbiam tą epokę

4." Maniusia, Marynia, Maria" Marii Stępowskiej - Szwed - saga rodzinna opowiadająca o dawnych obyczajach

5. " Mgły Avalonu" Marion Zimmer Bradley - od dawna na nią polowałam, w końcu udało się ją odnaleźć  na półce w małej, prowincjonalnej księgarni:)


środa, 22 lutego 2012

" Zapach spalonych kwiatów" - Melissa De La Cruz



       Z twórczością Melissy De La Cruz zetknęłam się po raz pierwszy. Do tej pory wydawało mi się, że pisze ona głównie dla nastolatek,a z racji mojej awersji do wszelakich książek , w których występują wampiry jej "Błękistnokrwiści" również mnie nie pociągali. Pierwsze spotkanie z tą autorką oceniam pozytywnie ale bez wielkiej rewelacji.
       Głównymi bohaterkami książki są trzy czarownice: matka i dwie córki, które prowadzą spokojne życie w niewielkim miasteczku Nort Hamptom. Kobiety wmieszały się w życie miasteczka i nikt nie podejrzewa, że są one czarownicami, które od wieków mają zakaz używania swojej mocy. W pewnym momencie kobiety łamią jednak  zakaz Rady  i zaczynają posługiwać się swoją mocą. Freya tworzy miłosne napoje magiczne, które pomagają jej przyjaciołom, Ingrid wiąże supły i szepcze zaklęcia, aby przywrócić kobietom płodność, zdrowie i zdradzających mężów, a ich matka Joanna wskrzesza zmarłych i urządza sobie podniebne przejażdżki. Kobiety zafascynowane tym, że magia znowu jest z nimi nie zauważają, że nad miasteczkiem zbierają się czarne chmury. Wkrótce nadciągają poważne kłopoty i nie jest wiadome, czy moc trzech czarownic wystarczy, aby sobie z nimi poradzić..
           Nie wiem jak mam ocenić tę książkę. Czyta się ją przyjemnie, autorka wytworzyła klimat niepewności i napięcia, akcja rozwija się stopniowo i jest w stanie wciągnąć czytelnika. Jednakże czegoś brakowało mi w tej powieści, a co dziwne nie potrafię powiedzieć czego. Ogólnie książkę oceniam pozytywnie, myślę jednak, że do niej nie powrócę.

Ocena: 5/10
stron: 303

poniedziałek, 20 lutego 2012

Każdy z nas ma jakąś ciotkę Agathę.

    Ostatnio bardzo przyciągają mnie książki, których akcja dzieje się na angielskiej prowincji. Kiedy więc usłyszałam, że książka Marthy Grimes "Pod Humncwotem" do takowych należy, to bez wachania po nią sięgnęłam. Sięgnęłam i nie zawiodłam się.
    Powieść ta rozpoczyna cykl kryminałów, których bohaterem jest inspektor Scotland Yardu Richard Jury. Tym razem wraz z nim przenosimy się do małej wioski Long Piddleton w hrabstwie Northampton. W miejscowym pubie „Pod Huncwotem” zostaje znaleziony martwy mężczyzna, a dzień później na szyldzie przed wejściem do pubu „Pod Jackiem i Młotem” zostaje powieszony drugi człowiek. Podejrzanymi o te zbrodnie są wszyscy mieszkańcy wioski. Wszyscy? Nie, nie wszyscy. Z pomocą Juremu przychodzi arystokrata Merlose Plant. Panowie zaprzyjaźniają się od pierwszej chwili i dalej już wspólnie prowadzą śledztwo. Nie da się oczywiście w całej historii pominąć starej ciotki Merlose'a - Agathy. A dlaczego? Przeczytajcie i przekonajcie się sami:)
     Martha Grimes w znakomity sposób odmalowała angielską prowincję, atmosferę tamtejszych pubów oraz sposób zachowania arystokracji. Czytając książkę nie sposób nie zauważyć podobieństwa do stylu Christie, a postaci Jurego i Planta do Poirota i Hastingsa, jednakże jak dla mnie jest to tylko plusem powieści. 
     Jeżeli lubicie angielskie klimaty i macie chęć na rozwiązanie zagadki kryminalnej, to jak najbardziej polecam spotkanie z inspektorem Jurym. Sama już zamówiłam kolejne części  i   z niecierpliwością czekam na ich dostarczenie:)

Ocena:10/10
stron: 336

niedziela, 19 lutego 2012

Niedzielne rozważania przy kawie

   Niedziela jest dla mnie porą, kiedy mogę spokojnie usiąść z filiżanka kawy i pomedytować:) O czym dzisiaj? Ano może o kawie właśnie.
     Kawa należy najczęściej pitych napojów na świecie. Stosownie od okoliczności możemy wyróżnić kawę poranną, która pomaga nam się obudzić, kawę z przyjaciółką, która często jest pretekstem spotkania na tzw. "ploty", kawę z facetem, która może się okazać początkiem czegoś fajnego:) 
     Historia kawy sięga dziesięciu stuleci przed naszą erą i jest ściśle związana z ludami zamieszkującymi górskie tereny Etopii, które jako pierwsze korzystały z dobrodziejstw tej rośliny. W późniejszym czasie rozwijający się handel świata arabskiego zaczął poszerzać swe wpływy i dzięki kupcom ziarna kawy zostały przywiezione do północnej Afryce. Do Polski kawa dotarła pod koniec XVII wieku z południa Europy. Początkowo uważana była za napój niesmaczny i szkodliwy. Większą popularność zyskała kawa dopiero na przełomie XVII i XVIII wieku. Najpierw moda na jej spożycie ogarnęła Gdańsk, gdzie powstały pierwsze kawiarnie zwane "kafehauzami", a następnie rozpowszechniła się na resztę kraju.
         Początkowo kawa pita była na wzór wschodni, czyli bez jakichkolwiek dodatków. Szybko zaczęto jednak dodawać do niej. mleko, słodką śmietanę, cukier, czy nawet sól ( tego jakoś nie mogę sobie wyobrazić:) ). Pod koniec XVIII wieku mocna kawa "po polsku", pita z wyborową tłustą śmietanką, wśród cudzoziemców dorównywała sławą naszemu chlebowi. W drugiej połowie XVIII wieku z Prus przyszła praktyka mieszania kawy z cykorią. W 1818 Ferdynard Bohm założył we Włocławku pierwszą wytwórnię kawy zbożowej. W użyciu, zwłaszcza wśród ludzi biednych, były też inne jej substytuty wytwarzane m.in. z bobu, żołędzi lub palonego grochu. Wielką karierę w miastach zrobiły kawy lub kafehauzy, z czasem nazwane kawiarniami. Na początku XVIII wieku Antoni Momber założył sławną później kawiarnię w Gdańsku, a w 1724 Francuz Henri Duval otworzył lokal w Warszawie. W 1822 w Warszawie działały 122, a w 1844 już aż 180 kawiarń. Natomiast w Krakowie w połowie stulecia naliczono 55 lokali. W XIX wieku kawiarnie przekształciły się na lokale o charakterze klubowym. Istniał, szczególnie w różnego rodzaju karczmach, obyczaj wzmacniania kawy alkoholem. Odmienny obyczaj spożycia kawy wykształcił się wśród ziemiaństwa. Zamożna szlachta zatrudniała wykwalifikowaną służbę, której zadaniem było parzenie kawy; kawę podawano rankiem do łóżka gospodarzy. Pito ją także dla smaku podczas podwieczorku.
        Moje ulubione to:
   
Cappuccino to włoski napój kawowy z dodatkiem spienionego mleka i szczyptą sypkiej czekolady lub kakao dla ozdoby. Podawane często do smaku z gałką lodów w śmietance, ma orzechowy kolor. Włoskie cappuccino składa się z 25 ml espresso, do którego wlewa się odpowiednio spienione mleko, o objętości 125 ml. Przed spienianiem mleko powinno mieć 100 ml objętości. Mleko spienia się przy pomocy gorącej pary uwalnianej przez specjalną dyszę zanurzoną w dzbanku z mlekiem. Zgodnie z włoskim normami pianka na cappuccino ma 1–2 cm grubości i charakteryzuje się kremową, ciekłą konsystencją, jest też całkowicie pozbawiona widocznych pęcherzy powietrza. Objętość cappuccino to 140–160 ml, jednak tradycyjne włoskie cappuccino ma 150 ml objętości. Sporządzony napój podaje się w uprzednio podgrzanej filiżance, z grubej porcelany – najlepiej białej.

 Kawa po irlandzku czyli napój sporządzany z kawy, irlandzkiej whiskey, bitej śmietany i brązowego cukru. Na dno wysokiej szklanki na nóżce nalewa się przygotowaną gorącą czarną kawę. Następnie dodaje się miarkę irlandzkiej whiskey. Do tego wsypuje się niewielką ilość cukru. Śmietanę najpierw ubija się lekko, najlepiej przez wstrząśnięcie w zamkniętym pojemniku, a potem dodaje na samą górę tworząc specyficzny "kożuszek", przez który pije się kawę. Największą sztuką jest niedopuszczenie do zmieszania się warstw.

 Zwykła czarna kawa z łyżeczką cukru:) Każdy n nas ma swoje ulubione rodzaje kawy, myślę jednak, że każda będzie dobrze smakować, jeżeli wypijemy ją z przyjaciółmi :)




Demoniczna guwernantka czy dziecko z zaburzeniami psychicznymi?

    Dziś w późnych godzinach nocnych zakończyłam czytanie "Siostrzycy" Johna Hardinga. Przyznam, że do przeczytania tej książki podchodziłam z pewną obawą. Wszystkie recenzje jakie czytałam na jej temat były bardzo pozytywne, a że nieraz zdarzyło się, iż tak zachwalana książka rozczarowywała mnie zupełnie, to na "Siostrzycę" czaiłam się przez dłuższy czas. Odważyłam się, przeczytałam i ...mam mieszane odczucia.
  Główną bohaterką książki jest dwunastoletnia Florence, która razem z bratem, gospodynią i kilkoma służącymi zamieszkuje stare domostwo Blithe House. Rodzice dziewczynki zmarli, gdy była czteroletnim dzieckiem i od tamtej pory pozostaje ona pod opieką wuja. Wuja, którego nigdy nie widziała, i który zupełnie nie interesuje Florence i jej bratem Gilesem.Florence poznajemy w chwili, kiedy trwają przygotowanie do wyjazdu Gilesa do szkoły (ona sama zostaje w domu, ponieważ wuj nie jest zwolennikiem edukacji kobiet i zakazuje, aby dziewczynkę uczono czytać i pisać). Po wyjeździe brata Flo zostaje zupełnie sama, buntuje się przeciw nakazowi wuja, odnajduje domową bibliotekę i uczy się czytać. Kilka miesięcy później do domu wraca Giles, którego odesłano ze szkoły z powodu "nieśmiałego i delikatnego usposobienia jak na harmider panujący w szkole rozhukanych chłopców". Flo jest szczęśliwa, że ma brata znowu przy sobie, jednakże szczęście to nie trwa długo. Do domu przybywają kolejno dwie guwernantki. Pierwsza ginie w zagadkowych okolicznościach, drugą zaś Florence podejrzewa o to, że jest demonem i zamierza skrzywdzić jej brata. Jak jest naprawę? Czy panna Taylor jest duchem, który przybył, aby skrzywdzić Gilesa? Czy to może Florence postradała zmysły? Aby, odpowiedzieć na te pytania musimy przeczytać zakończenie książki, które...w dalszym ciągu pozostawia wątpliwości:)
     Mam problem z oceną tej książki. Z jednej strony historia Florence wciąga i powoduje, że z zapartym tchem śledzimy kolejne tajemnicze wydarzenia w Blithe House, a język powieści sprawia, że czujemy jakbyśmy sami tam byli. Z drugiej  jednak czegoś mi w tej książce zabrakło..Może zirytowało mnie zakończenie, które nie do końca wyjaśniło mi sytuację śledzoną z takim zaciekawieniem? Nie wiem. W każdym razie książkę polecam, na pewno jest to pozycja godna uwagi.  Przeczytajcie i przekonajcie się sami, jakie emocje u Was wywoła:)

Ocena 7/10
stron: 286

sobota, 18 lutego 2012

Trochę techniki i się człowiek..cieszy:)



  Nie tak dawno powiedziałam tacie, że powoli kończy mi się w mieszkaniu miejsce na książki i o to co mi sprezentował. Czytnik ebooków Kindle. Nie ukrywam, ze cieszę się bardzo:) Co prawda wolę książki w formie papierowej ( bo ta okładka, bo ten zapach farby :) ), jednakże myślę, że "kindelek" też zajmie ważne miejsce w moim życiu. No ale dość tej radości. Jest popołudnie ( w miarę spokojne) i na półce czeka "Siostrzyca", także czas zagłębić się w lekturę i pospacerować trochę po starym dworze, który podobno jest nawiedzany przez duchy:)

Okolice Baker Street

        Z Sherlockiem Holmesem znamy się od dawna, dlatego też kiedy zobaczyłam na półce w księgarni tę książkę pomyślałam : "Czemu by nie zaprosić starego znajomego do siebie?". Jak pomyślałam tak zrobiłam. Książka została zakupiona i....stała na półce ponad sześć miesięcy. Kilka dni temu w szale sprzątania odnalazłam ją, zerknęłam do środka i..przepadłam:)
        Historia zaczyna się w momencie kiedy Penelope Huxleigh, córka zmarłego pastora, wędruje samotnie ulicami Londynu w poszukiwaniu jakiegokolwiek schronienia. W wyniku zbiegu okoliczności poznaje tajemniczą Irene, która proponuje jej nocleg. Po pewnym czasie ich znajomość przeradza się w przyjaźń, a z relacji Penelope możemy poznawać przygody, które wspólnie przeżywają. Nie jest to nic nadzwyczajnego, ot tajemnica kradzieży brylantowego pasa Marii Antoniny, czy śledztwo na zlecenie Oscara Wildea.
     Moim zdaniem Pani Douglas doskonale poradziła sobie z postacią Irene. To kobieta, która w każdej sytuacji potrafi zwrócić na siebie uwagę. Nic więc dziwnego, że zwraca też uwagą Sherlocka Holmesa..A kiedy spotykają się dwie tak błyskotliwe osobowości, to wiadomo, że polecą iskry...:)
        Nie ukrywam, że książka mnie oczarowała. Na pierwszy plan wybija się znakomicie oddany klimat Londynu. Eleganckie panie spotykające się na herbatkach, dżentelmeni w melonikach oraz typowo londyńska mgła. Drugim plusem książki jest to, że możemy odnaleźć w niej wiele powiązań z twórczością Arthura Conana Doyle'a ( " Niezwykła kobieta"  czy "Studium w szkarłacie"). Jako delikatny minus można wskazać trochę zbyt ubogi wątek detektywistyczny, jednakże jak dla mnie nie wpływa on znacząca na urok powieści. Także jeżeli chcecie odpocząć w ciche zimowe popołudnie i poczuć klimat starej,dobrej Anglii to nie wahajcie się i sięgnijcie po "Dobranoc Panie Holmes".

Ocena: 9/10
stron: 384

piątek, 17 lutego 2012

Na początku było słowo...:)

Nadeszła wiekopomna chwila..Dobra,dobra bez wzniosłych słów:) Blog powstał i mam nadzieje, że wszystko co najlepsze dopiero przed nim:)