niedziela, 16 października 2016

Niedzielno - lirycznie

O Agnieszce Osieckiej można wiele pisać, a i tak pewnie zabrakłoby stron. Ja ją uwielbiam. Jej poezję, tym kim i jaka była, jej spostrzeganie świata. Dzisiaj z racji leniwej niedzieli spędziłam trochę czasu z tomikiem jej poezji. Poniżej kilka ulubionych wierszy. Kilka, bo na wszystkie nie wystarczy miejsca.


"Gwiazda siedmiu wieczorów"

Zawsze pierwszy
na liście nieobecności,
wyposażony w zwolnienie lekarskie i boskie,
a także -
w głębszą rację,
nie chciałeś być gwiazdą siedmiu wieczorów
ani jutrzenką,
ani nawet
gniewnookim Marsem.
I ja tego słucham,
ja,
która szłam po niebo.


"Nie mam żalu do twojej dziewczyny"

Nie mam żalu do twojej dziewczyny,
za dwa grosze, za grosik, za gram,
Nie mam żalu do twojej dziewczyny,
nie mam żalu, a może i mam.

Że przebiegła twoją drogę w samą porę,
że ma oczy, co po nocach ci się śnią,
że to do niej przyjechałeś w tamten wtorek,
i że byłeś do wieczora tylko z nią.

Nie mam żalu do twojej dziewczyny,
że widzieli ją tutaj czy tam,
ludzie plotą bez żadnej przyczyny,
nie mam żalu, a może i mam.

Nie mam żalu do twojej dziewczyny,
w nowym życiu niech szczęści się wam,
Nie mam żalu do twojej dziewczyny,
nie mam żalu, a może i mam.

Że wieczorem muszę czytać bardzo długo,
że nie lubię ani sobót, ani świąt,
że tymczasem ty się śmiejesz z tamtą drugą,
z tamtą drugą płyniesz z prądem i pod prąd.
Nie mam żalu do twojej dziewczyny,
bo na słońcu też nie brak jest plam,
a że czasem zagada się z innym,
nie mam żalu, a może i mam.

Nieraz mówię do twojej dziewczyny
– chcesz mu kłamać, to proszę, to kłam,
ostatecznie nie widzę w tym winy,
nie mam żalu, a może i mam.
Że stanęła pod twym oknem w takiej zorzy,
że wciąż widzisz na jej twarzy tamten blask,
że przede mną ty już serca nie otworzysz,
choć tańczyłeś kiedyś ze mną i nieraz.

Nie mam żalu do twojej dziewczyny,
że zamieszkasz w jej sercu nie sam,
że zarobisz na żarty, na kpiny,
nie mam żalu, a może i mam,
a może i mam,
a może i mam,
a może i mam.


"Tylko łóżko"

Tobie chodzi tylko o łóżko,
a ja jestem małą kaczuszką,
której trzeba miłości i wsparcia
i czasami czegoś do żarcia.
Proszę, zostań czasami do rana,
o swojej żonie rzadko mów,
czasem wykup na kartkę szampana,
i złotą rybkę dla nas złów.
Że się wkrótce — dla mnie — rozwiedziesz,
tak mi czasami skłam,
czasem powiedz, że ze mną wyjedziesz,
już nigdy, nigdy sam.

Tobie chodzi tylko o łóżko,
a ja jestem rajskie jabłuszko,
które pragnie miłości i wsparcia,
i czasami czegoś do żarcia.
Czasem kochaj mnie też po trzeźwemu,
o wspólnym kącie słówko rzuć,
czasem przedstaw mnie gdzieś znajomemu,
nie mów, że wszystko muszę psuć.
Na rozstanie nie mów "to zabieg",
ładniej, kochany, mów,
czasem wyśnij coś dla mnie na jawie,
nie żałuj paru snów.

Tobie chodzi tylko o łóżko,
a ja jestem takie cacuszko,
które pragnie miłości i wsparcia,
— nie tylko czegoś — do żarcia.
Proszę, odejdź bez bicia i grzecznie,
jak z telewizji gentelman,
"Ja do dzieci — rozumiesz — koniecznie",
I "Ukochana, to był sen".
Że się wkrótce do mnie odezwiesz,
tak mi pod drzwiami skłam,
...z czasem zamień się w taką poezję,
którą jesteś... którą byłeś — ty sam.


"Miłość na prowincji"

Chodzi się nad rzekę, milczy się na rynku
W krzakach bzu się czeka, pachnie się landrynką
Je się żółte lody, włóczy się pod lasem
Wchodzi się do wody, czas się dłuży czasem

Bo miłość na prowincji ma kolor rezedowy
To widział już Da Vinci, to głoszą od Jehowy

Bo miłość na prowincji ma smak miętowej wody
To czuje nawet Chińczyk, widocznie ma powody

To miłość na prowincji

Ludzie wiedzą wszystko, ma się psa lub kota
Mówi się letnisko, myśli się tęsknota
Wino porzeczkowe się pije do obiadu
Książki Orzeszkowej pożycza od sąsiadów

Bo miłość na prowincji…..

Wraca się po latach, szuka się uparcie
W zasuszonych kwiatach, w pasjansowej karcie
Lat już się nie liczy, szuka się bez ładu
Z miłości na prowincji już nie ma ani śladu

Bo miłość na prowincji ... 


 A na koniec ten jeden, jedyny, ulubiony od lat i jakże prawdziwy.

"Piosenka dla kogo innego"

 To z Tobą chodzę zwykle do kina,
z Tobą się włóczę, gdy pada deszcz,
to Ciebie pytam, która godzina
i gdzie Ty jesteś, ja jestem też.

Lecz kiedy patrzę to nie na Ciebie,
na kogo innego, Ty o tym wiesz.
I kiedy czekam to nie na Ciebie,
na kogo innego i o tym wiesz.
Niejeden poranek, niejeden zmierzch
idziemy tak obok siebie.
Lecz kiedy czekam to nie na Ciebie,
na kogo innego i o tym wiesz.

To z Tobą jestem w każdej podróży,
z Tobą zatańczę jeszcze nie raz,
to nam obojgu cyganka wróży:
''Teraz i zawsze, na wieczny czas".

Lecz gdy się śmieję to nie do Ciebie,
do kogo innego, Ty o tym wiesz.
I kiedy płaczę to nie przez Ciebie,
przez kogo innego i o tym wiesz.
Niejeden poranek, niejeden zmierzch
idziemy tak obok siebie.
Lecz kiedy płaczę to nie przez Ciebie,
przez kogo innego i o tym wiesz.

To z Tobą piję w południe kawę,
na Twój telefon czekam co dzień,
z Tobą się nudzę, z Tobą się bawię,
więc chyba będzie jak wróżba chce.

Lecz ta piosenka jest nie dla Ciebie,
dla kogo innego, Ty o tym wiesz.
Nawet piosenka nie jest dla Ciebie,
więc czego chcesz?
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz