niedziela, 10 lutego 2013

Zamieć śnieżna i woń migdałów.


Tytuł: Zamieć śnieżna i woń migdałów.
Autor: Camilla Lacberg
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 143
Data wydania: grudzień 2012

" Na tydzień przed świętami Bożego Narodzenia młody policjant Martin Mohlin jedzie na wyspę Valön, by poznać rodzinę swojej narzeczonej. Uroczysta kolacja przeradza się jednak w dramat –niespodziewanie na ziemię osuwa się martwy senior rodu i najbogatszy członek rodziny Liljecronas – Ruben.

Martin nie ma wątpliwości, że doszło do morderstwa. Sytuacja jest tym bardziej niebezpieczna,

że z powodu zamieci śnieżnej nie można wydostać się z wyspy. Uwięzieni w domu goście czują na plecach oddech śmierci…
"


Camillę Lacberg  lubię i cenię, dlatego też bardzo ucieszyła mnie wiadomość o jej najnowszej książce. Jednakże tym razem zamiast ciekawej i wciągającej lektury czekało mnie rozczarowanie, i to spore..

Akcja historii rozgrywa się na wyspie Valon w dawnym ośrodku kolonijnym, który teraz przerobiony został na pensjonat. Młody policjant Matin Mohlin przybywa na wyspę, aby poznać rodzinę swojej dziewczyny. Martin nie jest zachwycony tym wyjazdem, a sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy to podczas uroczystej kolacji umiera senior rodu. Szybko okazuje się, że ktoś dopomógł starszemu panu zejść z tego świata, a jakby tego było mało zamieć śnieżna uniemożliwia wydostanie się z wyspy i zawiadomienie odpowiednich władz. Martin musi stanąć na wysokości zadania - zabezpieczyć ślady, przeprowadzić przesłuchania i uzyskać odpowiedź na kluczowe pytanie : kto jest mordercą?

Historia banalna. Kilkoro ludzi uwięzionych w jednym miejscu, tajemnicza zbrodnia, konieczność wykrycia mordercy. Jak nic kłania się tutaj Agatha Christie i jej "Morderstwo w Boże Narodzenie". Jednakże Camilla Lacberg w swojej historii nie stanęła na wysokości zadania, i nie ma co jej porównywać do królowej Agathy. "Zamieć śnieżna i woń migdałów" jest krótką, niedopracowaną historyjką ze słabo zarysowanymi bohaterami. Są oni sztuczni i czytelnik nie ma możliwości poczucia z nimi jakiejkolwiek więzi. Sam Martin jest  bezradny, nieumiejący wyciągać wniosków i zdecydowanie nie radzący sobie ze sprawą. Niby w trakcie historii wychodzą jakieś rodzinne tajemnice, ale nie mają one żadnego związku ze sprawą i ma się wrażenie, że zostały wciśnięte tam na siłę. Samo rozwiązanie zagadki także pozostawia wiele do życzenia.

Podsumowując książeczka jest słaba. Porównując ją z innymi powieściami Lacberg można mieć tylko nadzieję, że był to jednorazowy wypadek przy pracy i kolejne historie autorki będą już na poziomie, do którego przyzwyczaiła nas do tej pory.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz