czwartek, 19 kwietnia 2012

Pani Walewska

        Jest koniec grudnia 1806 roku. Do pałacu Raczyńskich w Warszawie zjeżdża szambelan Anastazy Walewski z zona Marią. Atmosfera w mieście jest gorąca, ponieważ zbliża się czas przybycia do Warszawy Napoleona i jego armii. W trakcie jednego ze spotkać towarzyskich Maria spotyka dawną przyjaciółkę - Żanetkę, która to namawia ją na wyprawę mająca na celu powitanie Napoleona. Walewska ulega namowom i tak obie damy mają sposobność ujrzeć cesarza, a nawet go powitać. Cesarz po spotkaniu z Marią ulega jej urokowi i...i właściwie od tego rozpoczyna się cała historia.

    Przyznam, że od samego począktu czytania towarzyszyło mi uczucie irytacji. Irytowała mnie Maria, jej infantylność i łatwość ulegania wpływom otoczenia. Irytował mnie Anastazy - osiemdziesięcioletni starzec z ciągłymi pretensjami do całego świata. Irytowała mnie również warszawska arystokracja oraz jej skłonność do intryg i plotek. Jednakże pomimo tej wszechoobecnej irytacji książkę czytałam i nie mogłam się od niej oderwać. Dlaczego? Sama nie wiem. Może wciągnęła mnie historia Marii, a może klimat tamtych czasów.

       Namawiam do zapoznania się z tą książka. Nie każdemu przypadnie do gustu ale jeśli ktoś w niej zasmakuje, to na pewno zapewni mu ona kilka przyjemnych wieczorów. Minusem może być to, że przypisy umieszczone są na końcu co zmusza nas do częstego jej wertowania, ale nie jest to przeszkoda nie do pokonania:)

Ocena: 7/10

2 komentarze:

  1. Ja mam na półce Panią Walewską i sama jestem na siebie zła, ze stale coś mi wypada i nie mogę zabrac sie za lekturę.

    OdpowiedzUsuń