" W tym roku poszłaby do przedszkola. Często wyobrażam sobie mała
dziewczynkę z warkoczykami, która mówi do mnie : "mamo". Ale dziewczynki
nie ma. Zostały tylko zdjęcia USG."
Tak pewna kobieta pisała, 3 lata po poronieniu. Poronienie to strata ciąży do 22 tygodnia. W Polsce liczba poronień samoistnych szacunkowo wynosi ponad czterdzieści tysięcy w ciągu roku.
Tak pewna kobieta pisała, 3 lata po poronieniu. Poronienie to strata ciąży do 22 tygodnia. W Polsce liczba poronień samoistnych szacunkowo wynosi ponad czterdzieści tysięcy w ciągu roku.
Poroniłam. Nie piłam w ciąży alkoholu,
nie podnosiłam ciężkich rzeczy, nie brałam narkotyków, nikt nie uderzył
mnie w brzuch . Nie była to więc wina ani moja, ani
czyjaś, ani kara boska. Po prostu, poroniłam. To się zdarza. A może
nawet więcej. To się dzieje wokół nas, codziennie, lecz nikt tego nie
widzi, a mówienie o tym najczęściej wprowadza rozmówców w zakłopotanie.
Poroniłam. Tak jak wiele kobiet, które mijane codziennie na ulicy
skrywają w sobie ten sam sekret, ponieważ jest to bolesne, ponieważ jest
to osobiste, ponieważ o tym się nie mówi.
Jeszcze jakiś czas temu ciąża, poród i
dziecko były dla mnie bardzo odległym tematem. Skupiona na związku,
pracy i codziennym życiu, nie myślałam o powiększeniu rodziny. Wokół
rodziły się dzieci. Jedno, drugie, trzecie, ósme. Jak w Polsce można
mówić o niżu demograficznym, gdy wchodząc na portale społecznościowe, z
co drugiego zdjęcia patrzy na Ciebie uśmiechnięty bobas? Tak, przez
ostatnie lata wokół mnie rodziło się mnóstwo dzieci. Rodziły moje
koleżanki, znajome z pracy, znajome znajomych, kuzynki. Zachodziły w
ciążę i rodziły. Przecież to takie naturalne, tak już jest. Ciąża,
poród, dziecko. Kiedy przyszedł czas na mnie, też wydawało się to
normalne. Na początku trudno było w to szczęście uwierzyć, ale
później już się przyzwyczaiłam do myśli, że teraz ten schemat dotyczy
mnie. Ciąża, poród, dzieci. Nie przewidziałam jednak, że schemat ten
może być tak łatwo zaburzony. A u mnie zaburzony został nie dość, że
łatwo, to jeszcze dotkliwie. Poroniłam.
Przed stratą dzieci, widząc kobiety w
ciąży, uśmiechałam się w duchu myśląc, że niedługo ja będę chodzić sobie
ulicami zadowolona, szczęśliwa, piękna. Tak, kobiety w ciąży są piękne.
Każda z nich wydawała mi się niemalże anielska. Po zabiegu, idąc ulicą,
patrzyłam na nie inaczej. Też chciałam mieć taki brzuch pełen miłości.
Gdy ludzie słyszą o poronieniu, w ich
oczach widać nieodgadnione emocje. Z czym to się kojarzy? Stoi sobie
kobieta, nagle bach, między nogami zaczyna jej tryskać krew, jakby ją
ktoś postrzelił. Szybka akcja, przyjazd do szpitala, kobieta trzyma się
za brzuch, poroniła. Albo kobieta dźwiga sobie ogromny worek z
ziemniakami. Nagle bach, znowu te hektolitry krwi między nogami,
poroniła. Albo spada ze schodów, poroniła. Zawsze musi się coś stać,
musi to być spektakularne, a każde z tych poronień trwa tyle, że
właściwie przed przyjazdem do szpitala jest już po wszystkim. A jak już
nie ma takiej dynamicznej akcji, to i tak kobiety wina, bo wątła i słaba
i ciąży nie utrzymała. Tak, to się zapewne zdarza, na pewno wiele z nas
przeżyło to w taki sposób. Ale nie wszystkie. Jak rozmawiać z ludźmi,
którzy o to pytają, a wiedzę na ten temat czerpią z amerykańskich
filmów? Mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie
czas, kiedy społeczeństwo zda sobie sprawę, czym jest poronienie. Ciąże
obumarłe to już w ogóle jakaś abstrakcja. Jak można poronić, a nie
jechać na sygnale na pogotowie? Jak można przed poronieniem wrócić do
domu, wziąć prysznic i spokojnie przygotować rzeczy do szpitala? Jak
można na poronienie czekać parę dni, gdy podawane tabletki nie działają?
No i jeszcze jest jakiś zabieg. A gdzie ta tryskająca krew na
prześcieradle, panika i zabijające wyrzuty sumienia, bo przecież „Po co
ja myłam te okna w całym mieszkaniu, skoro byłam w ciąży?” Ja nie
sikałam krwią po mieszkaniu, nic nie wiedziałam.
Żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazywały na to, że straciłam
dziecki. A mimo to poroniłam. W sumie to chyba nawet mogę powiedzieć, że
samo poronienie było zaplanowane przeze mnie i mojego ginekologa.
Została mi wskazana dokładna godzina, kiedy lekarz wyczyści mnie ze
wszystkiego, co w ostatnim czasie przynosiło mi szczęście. Może nie
wyglądało to tak spektakularnie, jak się niektórym wydaje, może czekałam
na to chodząc po szpitalnym korytarzu, modląc się, żeby już było po
wszystkim, może nie spełnia to wyobrażeń patrzących na mnie ludzi, a
jednak poroniłam.
Spuszczona głowa i błądzący wzrok to
częste zachowania, jakie potem oglądałam. Dlaczego? Wiem, że usłyszenie
takiej wiadomości od kobiety, która była w ciąży, a już nie jest, nie
jest niczym przyjemnym. Ale dlaczego ludzie zachowują się, jakby
usłyszeli jakieś najgorsze przekleństwo świata? Czy po poronieniu
kobieta nie czuje się już wystarczająco źle? Tak jak po śmierci kogoś
bliskiego. Przecież to bardzo podobne sprawy. Na śmierć w rodzinie
ludzie potrafią normalnie zareagować. Uwierzcie, odwracanie wzroku i
spuszczanie głowy jej nie pomaga. Zwykłe „Przykro mi” wypowiedziane
prosto w oczy było by o niebo lepsze. Albo zwykłe „Dzień dobry” z
uśmiechem na ustach. Wielu ludzi właśnie tak robi. Bardzo chciałabym,
żeby udało się to w znaczącej ilości przypadków. Nie kłap bezmyślnie
językiem, nie mów, że młoda jestem i jeszcze niejedno dziecko urodzę, bo
to bez sensu, to nie pomaga, a wkurza. Chciałabym również, żeby ludzie
przestali pytać. Jeżeli będę chciała, sama powiem, co się stało. Jeżeli
nie mówię, nie pytaj. My mamy za sobą wystarczająco dużo przeżyć. Chyba
każda z nas chociaż przez sekundę zastanawiała się, czy zrobiła coś
złego, czy to nie ona zaszkodziła dziecku. Co gorsze, kobiety po
poronieniu czują się winne tego, że zawiodły. Przecież roniąca kobieta
nie spełnia swojego cholernego obowiązku urodzenia zdrowego dziecka. No i
zawsze to jest jej wina, bo chora, bo za słaba, albo za mało o siebie
dbała. Świadomość społeczeństwa w tym temacie jest naprawdę znikoma. No i
nie daj Boże nigdy nie podawaj siebie jako dobrego przykładu dla
kobiet w ciąży. Chyba nie jesteśmy dla innych pozytywnym przykładem.
Poroniłyśmy, nasze ciąże się źle kojarzą
Poroniłam. Tak jak wiele z Was. Dzieje się to codziennie. Ronią młodsze,
starsze, bogate, biedne, sławne, szare myszki. To może spotkać każdego.
Ja również przez to przeszłam, a gdybyś mnie zobaczyła, nigdy byś nie
wiedziała. Ja już się tego nie wstydzę. Najprawdopodobniej idąc
ulicą mijasz codziennie osoby, które to przeżyły. One nie wyglądają
inaczej, nie mają znaków szczególnych, są takie, jak Ty. Nie noś w sobie
poczucia winy, bo przeżyłaś już wystarczająco dużo. Masz prawo do
smutku, nawet jeżeli dziecku nie zdążyło jeszcze zabić serce. Masz prawo
do informacji i do godnego traktowania w szpitalu. Poroniłaś, spotkała
Cię tragedia, i wcale nie musisz być silna i dzielna. Nie musisz
odpowiadać na wścibskie pytania, jednak jeżeli już ktoś pyta, niech
będzie gotowy na odpowiedź. Poroniłam 4 razy, potrafię już o tym mówić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz