Tytuł: Mary Poppins. W kuchni. Od A do Z.
Autor: P.L. Travers
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 160
Data wydania: 12.11. 2014
" Dwie książeczki P.L. Travers nawiązujące do serii o Mary Poppins.
Z Mary Poppins w kuchni przygotowywanie jedzenia zmieni się w świetną
zabawę- książka zawiera przepisy na brytyjskie dania, które smakują i
są proste do wykonania. Marry Poppins od A do Z to opowieść o rodzinie
Banksów, którą śledzimy, czytając kolejne wierszyki i historyjki."
Nie wiem czy powinnam pisać o tej książce, naprawdę nie wiem. Zacznijmy jednak od początku.
Z Mary Poppins po raz pierwszy zetknęłam się kiedy miałam dziesięć lat. Pamiętam, że książkę tę pożyczyła mi moja szkolna przyjaciółka. Dość dobrze zapisało się to w mojej pamięci,bo "przez Mary" dostałam pierwszą w życiu jedynkę z matematyki za brak pracy domowej. No ale jak mogłam odrobić lekcje, skoro przygody Mary wciągnęły mnie bez reszty?:) Kolejne części pożyczane z biblioteki były rozpoczynane tuż za jej drzwiami,aż dziw, że nie wpadłam pod jakiś samochód wracając do domu z nosem w Mary. Przygody niani-czarodziejki pokochałam miłością bezwarunkową i od tamtej pory co jakiś czas wracam na ulicę Czereśniową i zaglądam pod numer 17. Zgromadziłam wszystkie książki o Mary oprócz tej prezentowanej dzisiaj, także kiedy zobaczyłam ją w empiku,bez zastanowienia zakupiłam. No i właśnie...
Cześć kuchenna rozpoczyna się w momencie,kiedy to Państwo Banks zbierają się do planowanego tygodniowego wyjazdu. Jak na złość w tym samym czasie kucharka Jakubowa dostaje wiadomość,że jej siostrzeńcy zachorowali i musi jechać im pomóc. Pojawia się problem, kto w takim razie będzie gotował dzieciom obiady? No ale czy jest coś z czym nie dałaby rady Mary Poppins? Dzieci zobowiązują się jej pomóc i od tej chwili wkraczamy w ich kulinarny świat.
Pierwsza część książki składa się z siedmiu jedno-dwu stonicowych historyjek,każda o jednym dniu tygodnia, w których to autorka opisuje nam co danego dnia dzieci przyrządzały na obiad i jaki gość zawitał,aby im w tym pomóc. W kuchni pod numerem 17 pojawiają się postacie znane nam z poprzednich części o Mary, Bajkosia z córkami, Admirał Bum, Państwo Naopakowie, Ptaszniczka, Pan Gałązka czy Panna Skowronek z pieskami, i w taki lub inny sposób pomagają dzieciom w kulinarnych zmaganiach.
Dalsza część książki,to już stricte przepisy kulinarne, na proste do wykonania potrawy.
Druga opowieść prezentowana w tym tomiku, czyli " Od A do Z" to zbiór krótkich wierszyków i rymowanek o rodzinie Państwa Banks i mieszkańcach ulicy Czereśniowej. Przykładowo:
" A- jak Amelka. A oto i ona, śliczna niczym Amorek, zażywa przechadzki w ramionach Mary Poppins niczym Angielska Arcyksiężniczka w Aucie."
No i teraz najgorsze, Nie myślałam,ze kiedykolwiek powiem takie słowa o książce o Mary ale...nie podobało mi się. Historyjki zawarte w opowieści kuchennej były jak dla mnie o niczym, takie trochę na siłę. Wyglądało to tak,że autorka pisała kto danego dnia odwiedził dzieci i jakie to danie wspólnie przyrządzali. I tyle. Żadnej magii,żadnych przygód. W bohaterach odwiedzających kuchnię przy ulicy Czereśniowej nie odnajdywałam tamtych z poprzednich części,a i sama Mary nie była do końca sobą. Grzeczna, miła, a jeśli już mówiła jakieś zgryźliwe zdanie,bo było to trochę jakby na siłę. O drugiej opowieści zawartej w książce nie będę już wspominać, bo jak dla mnie to kompletna porażka.
Przykro mi,że muszę tak ocenić tę książkę. Uważam,że jest to najsłabsza z opowieści o niani-czarodziejce. Może to kwestia specyfiki książki - opowieść kulinarna, a może już wyrosłam z książek tego typu, jednakże w opowieściach o Mary zawsze było czuć magię, której tutaj zwyczajnie zabrakło. Mary Poppins była dla mnie świętością od dziecka i taką pozostanie nadal, jednakże ten akurat tom powędruje na półkę i nieprędko do niego powrócę.
Nie wiem czy powinnam pisać o tej książce, naprawdę nie wiem. Zacznijmy jednak od początku.
Z Mary Poppins po raz pierwszy zetknęłam się kiedy miałam dziesięć lat. Pamiętam, że książkę tę pożyczyła mi moja szkolna przyjaciółka. Dość dobrze zapisało się to w mojej pamięci,bo "przez Mary" dostałam pierwszą w życiu jedynkę z matematyki za brak pracy domowej. No ale jak mogłam odrobić lekcje, skoro przygody Mary wciągnęły mnie bez reszty?:) Kolejne części pożyczane z biblioteki były rozpoczynane tuż za jej drzwiami,aż dziw, że nie wpadłam pod jakiś samochód wracając do domu z nosem w Mary. Przygody niani-czarodziejki pokochałam miłością bezwarunkową i od tamtej pory co jakiś czas wracam na ulicę Czereśniową i zaglądam pod numer 17. Zgromadziłam wszystkie książki o Mary oprócz tej prezentowanej dzisiaj, także kiedy zobaczyłam ją w empiku,bez zastanowienia zakupiłam. No i właśnie...
Cześć kuchenna rozpoczyna się w momencie,kiedy to Państwo Banks zbierają się do planowanego tygodniowego wyjazdu. Jak na złość w tym samym czasie kucharka Jakubowa dostaje wiadomość,że jej siostrzeńcy zachorowali i musi jechać im pomóc. Pojawia się problem, kto w takim razie będzie gotował dzieciom obiady? No ale czy jest coś z czym nie dałaby rady Mary Poppins? Dzieci zobowiązują się jej pomóc i od tej chwili wkraczamy w ich kulinarny świat.
Pierwsza część książki składa się z siedmiu jedno-dwu stonicowych historyjek,każda o jednym dniu tygodnia, w których to autorka opisuje nam co danego dnia dzieci przyrządzały na obiad i jaki gość zawitał,aby im w tym pomóc. W kuchni pod numerem 17 pojawiają się postacie znane nam z poprzednich części o Mary, Bajkosia z córkami, Admirał Bum, Państwo Naopakowie, Ptaszniczka, Pan Gałązka czy Panna Skowronek z pieskami, i w taki lub inny sposób pomagają dzieciom w kulinarnych zmaganiach.
Dalsza część książki,to już stricte przepisy kulinarne, na proste do wykonania potrawy.
Druga opowieść prezentowana w tym tomiku, czyli " Od A do Z" to zbiór krótkich wierszyków i rymowanek o rodzinie Państwa Banks i mieszkańcach ulicy Czereśniowej. Przykładowo:
" A- jak Amelka. A oto i ona, śliczna niczym Amorek, zażywa przechadzki w ramionach Mary Poppins niczym Angielska Arcyksiężniczka w Aucie."
No i teraz najgorsze, Nie myślałam,ze kiedykolwiek powiem takie słowa o książce o Mary ale...nie podobało mi się. Historyjki zawarte w opowieści kuchennej były jak dla mnie o niczym, takie trochę na siłę. Wyglądało to tak,że autorka pisała kto danego dnia odwiedził dzieci i jakie to danie wspólnie przyrządzali. I tyle. Żadnej magii,żadnych przygód. W bohaterach odwiedzających kuchnię przy ulicy Czereśniowej nie odnajdywałam tamtych z poprzednich części,a i sama Mary nie była do końca sobą. Grzeczna, miła, a jeśli już mówiła jakieś zgryźliwe zdanie,bo było to trochę jakby na siłę. O drugiej opowieści zawartej w książce nie będę już wspominać, bo jak dla mnie to kompletna porażka.
Przykro mi,że muszę tak ocenić tę książkę. Uważam,że jest to najsłabsza z opowieści o niani-czarodziejce. Może to kwestia specyfiki książki - opowieść kulinarna, a może już wyrosłam z książek tego typu, jednakże w opowieściach o Mary zawsze było czuć magię, której tutaj zwyczajnie zabrakło. Mary Poppins była dla mnie świętością od dziecka i taką pozostanie nadal, jednakże ten akurat tom powędruje na półkę i nieprędko do niego powrócę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz