Tytuł: " Spalić wiedźmę"
Autor: Magdalena Kubasiewicz
Wydawnictwo: Genius Creations
Liczba stron: 300
Data wydania: 15.12.2015
" Pochodzenie Saniki, królewskiej wiedźmy, jest zagadką. Nikt nie wie, skąd pochodzi ani kto był jej mentorem. Otaczająca bohaterkę aura tajemniczości nie przeszkodziła jej w zostaniu najpotężniejszą kobietą w królestwie Polanii – to ona chroni władcę i biada każdemu, kto spróbuje zagrozić monarsze. Jednak nawet moce wiedźmy mogą okazać się niewystarczające w starciu z przeciwnikiem, który jest o krok od zdobycia i zniszczenia stolicy królestwa. Sanika będzie musiała stawić czoła wrogowi, za którym stoi pradawna, niezwykle potężna magia. A nie będzie to walka łatwa nawet dla doświadczonej użytkowniczki magii."
Sara Weronika Sokolska, zwana Saniką jest Pierwszą Czarownicą Polanii. Jej zadaniem jest chronić władcę i kraj. Posiada moce, o których inni magiczni mogą tylko pomarzyć. Pomimo tego jest jednak dosyć niestandardową wiedźmą. Nosi jeansy, glany, koszule w kratę i skórzaną kurtkę. Pyskata, przekonana o własnej racji i nie obdarzająca uczuciem nikogo i nic. Nie wie jeszcze, że jej moce zostaną wystawione na próbę, kiedy nad Krakowem zawiśnie niebezpieczeństwo, za którym stoi pradawna czarna magia. Aby ocalić miasto i monarchę będzie musiała prosić o pomoc starożytne stworzenie, które od wieków żyje w podziemiach miasta, i które nie daje nic za darmo..
Zapowiadało się fajnie, a jak dla mnie porażka na pełnej linii. Pomysł ciekawy,alternatywna rzeczywistość, Kraków czasów teraźniejszych, ale posiadający króla, smok wawelski tryskający ciętym dowcipem i magiczne stwory spacerujące ulicą Floriańską. Wyszło słabo. Bohaterka, której tak naprawdę nie da się polubić, i która zniechęca na każdym kroku. Magia niby jest, ale historia nie potrafiła mnie wciągnąć. Autorka podjęła kilka wątków, które nie zostały dokończone i tak naprawdę w pewnych kwestiach nie do końca wiadomo o co chodzi. Miejscami miałam wrażenie, że Pani Magdalena w "Spalić wiedźmę", czerpała pomysły z przygód Wolhi Rednej, a także " Wiedźmy z Wilżyńskiej Doliny". Podobieństwa były dla mnie uderzające. I o ile tamte książki są jednymi z moich ulubionych i stanowią pewien kanon fantastyki, o tyle historia Sary Weroniki Sokolskiej rozczarowuje. I to bardzo.